Stypendyści pytają o historię „Solidarności”

Od kilku lat stypendyści „Solidarności” piszą prace poświęcone NSZZ „Solidarność”. W kolejnych numerach „Magazynu Solidarność” prezentować będziemy fragmenty najciekawszych prac. Pełne wersje prac znajdują się na  stronie www.solidarnosc.gda pl

Mieszkam w Gdyni na Obłużu od urodzenia. Do centrum miasta prowadzi ul. Janka Wiśniewskiego, przy której stoi charakterystyczny pomnik – wielka liczba 1970 z przewróconą cyfrą 7 w kształcie człowieka. Już jako dziecko dopytywałem rodziców, co to za pomnik, kto to był Janek? Wyjaśnili mi wtedy na tyle, na ile mogłem zrozumieć w wieku kilku lat. Lata mijały. Moja świadomość się zwiększała. Hasło „Solidarność” i historia z nią związana zaczęły bardziej mnie interesować, kiedy mój tata zapisał się do tego związku. Urodził się pod koniec lat 70., więc o historii z własnego doświadczenia opowiedzieć mi nie mógł.

„Solidarność” miała jednak w mojej rodzinie większe znaczenie, niż mogłem się tego spodziewać. Okazało się to dopiero po śmierci dziadka. Babcia pokazała mi jego legitymację związkową, którą znalazła porządkując rzeczy po nim. Bardzo zapragnąłem wówczas porozmawiać z kimś, kto żył w tamtych czasach, działał w „Solidarności” i mógłby opowiedzieć mi coś z własnego doświadczenia. Ostatnio miałem okazję spotkać się i przeprowadzić niezwykle ciekawą rozmowę z Panem Romanem Stegartem, byłym pracownikiem Stoczni Gdyńskiej, działaczem antykomunistycznym oraz twórcą struktur „Solidarności” w stoczni.

Rozmowę z Panem Romanem zacząłem od zadania pytania o strajki z grudnia 1970 r. (…)

Wszystko zaczęło się od podniesienia przez władze cen żywności tuż przed świętami Bożego Narodzenia, czasami nawet o 200 procent, pod hasłem „regulacji”. W związku z tym ludność postanowiła zorganizować strajk. W pierwszym dniu były to wiece, a w drugim powstał Główny Komitet Strajkowy działający na terenie całej Gdyni, w którym byli przedstawiciele różnych zakładów pracy. 17.12.1970 roku przed godziną 6:00 (w słynny Czarny Czwartek) Pan Roman przyjechał do Gdyni pociągiem z Kościerzyny. Na przystanku Gdynia Stocznia były tłumy ludzi. Gdy Pan Roman wszedł na pomost między obecną ul. Morską i ul. Janka Wiśniewskiego, usłyszał huk wystrzału z czołgu. W miejscu, gdzie teraz jest rondo przed stocznią, dawniej łączyły się trzy drogi. Cały ten teren obstawiony był przez czołgi. Po strzale z czołgu było słychać serie z karabinów maszynowych. Strzelano do ludzi. Wybuchła panika. Niektórzy uciekli w stronę centrum obecną ul. Janka Wiśniewskiego, niektórzy przez kładkę nad torami w stronę obecnej ul. Morskiej. Pan Roman dodał też, że na początku lat 90. dowiedział się od znajomej dziennikarki, że część osób znalazła się na ulicy równoległej do ul. Morskiej. Później wszyscy spotkali się pod dworcem. Złączyli się w jeden pochód, na którego czele niesiono chłopaka na drzwiach. Był to chłopak, który zginął przy stacji Gdynia Stocznia – słynny Janek Wiśniewski. Jego prawdziwe imię i nazwisko to Zbigniew Godlewski.

Pan Roman wspomniał też sytuację, którą widział przy Dworcu Głównym. Stał tam czołg z opuszczoną lufą, a przed nim mężczyzna. Na wieżyczce czołgu znajdował się dowódca czołgu. Mężczyzna stojący przed lufą czołgu mówił: „Strzelaj, kazali ci strzelać, to strzelaj!”. Zerwał z siebie płaszcz, rozerwał koszulę i powiedział jeszcze raz: „Strzelaj! Co byś zrobił, gdyby tu stała twoja matka albo twój ojciec?! Też byś strzelił?! Dostałeś rozkaz, strzelaj!”. Żołnierz nie wiedział, co zrobić.

Na ul. Świętojańskiej milicja zaatakowała. Była kolejna strzelanina i łapanka. Pan Roman z kolegami uciekali w stronę przystanku Wzgórze Świętego Maksymiliana (wtedy Wzgórze Nowotki). Było tam dużo ludzi. Usłyszeli strzały i krzyk: „Kłaść się na ziemię, bo ostrymi walą!”. Wszyscy położyli się na ziemi. Aby wrócić do domu w Kościerzynie, Pan Roman musiał iść pieszo torami na Wielki Kack. Pociągi w centrum Gdyni zatrzymano. W Kościerzynie stały czołgi, które miały jechać na Gdynię i na Gdańsk. Żołnierzom z tych czołgów powiedziano, że Niemcy zajęli Gdańsk. Kiedy dowiedzieli się, jaka jest prawda, czołgi w niewyjaśniony sposób uległy awariom i nie dotarły do miejsca przeznaczenia.

Pan Roman i reszta kolegów ze szkoły mogli do niej wrócić dopiero w styczniu 1971 r. Rozmowy o wydarzeniach z grudnia 1970 r. wśród uczniów były zakazane. Pan Roman podsumowując stwierdził: „Przeżyliśmy tamten rok, ale w pamięci to zostało do dzisiaj”.

W kolejnych latach pogłębiał się kryzys gospodarczy. Niezadowolona ludność próbowała działać, przeciwstawiać się sytuacji w kraju. W obronie praw pracowniczych powstawały Wolne Związki Zawodowe. Pierwsze w Katowicach, a ich wzorem też na Wybrzeżu. Zaczęło ukazywać się tzw. pismo podziemne „Robotnik Wybrzeża”. Pan Roman zajmował się jego kolportowaniem wśród kolegów.

W 1980 r. wybuchła kolejna fala strajków. Została ona zakończona podpisaniem tzw. Porozumień Sierpniowych w dniu 31 sierpnia 1980 r., a 1 września 1980 r. Komitet Strajkowy Stoczni im. Komuny Paryskiej został przekształcony w Komitet Założycielski Niezależnych Samorządnych Związków Zawodowych. Pan Roman był członkiem jednego z takich komitetów w stoczni w Gdyni. Takie komitety przekształciły się w komisje założycielskie Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność”, który stał się potężnym przeciwnikiem komunistów. Spowodowało to poważny kryzys polityczny w naszym kraju. Bezradne władze ogłosiły stan wojenny. (…)

Ostatnim pytaniem, jakie zadałem Panu Romanowi, było: Dlaczego „Solidarność” jest nam dalej potrzebna? Pan Roman twierdzi, że „Solidarność” przez duże „S” jest nam potrzebna jako związek zawodowy, ale oprócz niej jest nam potrzebna przede wszystkim solidarność przez małe „s”, aby ludzie nie byli skupieni tylko na sobie i potrafili sobie pomagać. Żeby nie patrzeć na wąski wycinek swojego „ja”, ale widzieć całość jako „my”. Pan Roman powiedział mi: „Jak zrobisz dla innych, to tobie też coś z tego skapnie”. Dzisiaj bez „Solidarności” Polska byłaby inna. Pan Roman nie był w stanie powiedzieć mi, jaka byłaby bez niej, ale jest przekonany, że zupełnie inna. To „Solidarność” jest inicjatorem wielu zmian w prawie i to „Solidarność” walczy o dobro dla innych.

Paweł Ciaś (Gdynia)  

Cała wypowiedź na  www.solidarnosc.gda.pl

Media społecznościowe: